niedziela, 20 maja 2012

"Labirynt"


Wyobrażam sobie labirynt. 

Wewnątrz, w jakimś nieznanym mi miejscu, mieszkasz ty.
Dzień za dniem, z całych sił staram się odnaleźć ciebie.
O świcie, gdy otwieram oczy, kilka minut przed dzwonkiem budzika, znowu widzę siebie w progu wejścia do labiryntu. Wchodzę i prędko gubię się w wąskich korytarzach, potykam się o rogi i wyczekuję jakiegoś znaku na niebie, który by mi coś powiedział o tobie.
Potem pędzę i pędzę, pędzę i wykrzykuję rozpaczliwie twoje imię, aż w końcu udaje mi się wydostać z labiryntu. 


Ale znowu znajduję się w tym samym miejscu, w wejściu.

Potem dzwoni budzik i wstaję wiedząc, że dzisiaj także ciebie nie zobaczę.

Wyciąga kopertę z kieszeni. Łatwo rozpoznać, że to list. Ma znaczek i jest zaadresowany odręcznie. Widać, że jest pognieciony i dość stary.

Jakiś czas temu przyszedł do mnie ten list. Nie jestem przyzwyczajony do otrzymywania osobistych listów. Tylko rachunków i reklam. Skrzynka pocztowa nigdy nie była dla mnie jakimś specjalnym miejscem. Był to raczej rodzaj szuflady, w której codziennie zjawiały się papiery, które mnie w ogóle nic nie obchodziły. Często nie otwierałem listów, porzucałem je. Była to pewnego rodzaju zemsta. Nie chciałem czytać: Szanowny, Drogi Panie/ Pani kliencie/ klientko. Tak wiele uprzejmości ze strony kogoś, kto przesyłał mi rachunki albo chciał sprzedać coś czego wcale nie potrzebowałam zdawało mi się być niemalże zniewagą.

Ale tego dnia pojawił się w skrzynce list, którą ktoś napisał do mnie. Był to list osobisty. Nie namawiał mnie do kupowania, nie kazał uiścić żadnej opłaty, ani też nie zwracał się do mnie per Wielmożny Panie. Podejrzewam, że był to list od jakiegoś przyjaciela. A może nie. Nigdy się tego nie dowiedziałem.

Jeśli mi pan/i pozwoli.

Otwiera kopertę i wyciąga kartkę z tym rysunkiem:




















To tak jakby przez cały ten czas ktoś siedział śledził moje myśli.

Spójrz, "ty" jest wewnątrz labiryntu. Ale to ja muszę przejść przez całość aby móc się do niego zbliżyć. Wygląda tak, jakby on czekał na mnie, a jednak wystawia mnie na ciężką próbę. Oto rysunek tego, co sama sobie wyobrażałem.

Przez jakiś czas myślałem, że to niesprawiedliwe. Jeśli chce żebym się zbliżył, to czemu nie przyjdzie od razu, czemu nie czeka na mnie otwarcie? Czemu musimy tak bardzo komplikować sobie życie?

Ale po paru dniach, zdałem sobie sprawę, że być może to „ty” nie zbudowało labiryntu wokół siebie, tylko było uwięzione w nim. W takim wypadku, kto go zbudował?

A jeśli labirynt nie istniał i był tylko produktem moich oczu?

Chodzi mi o to, że prawdopodobnie ja widziałem labirynt podczas gdy z „ty” działo się tak samo, kiedy patrzył na mnie. To tak jakbyśmy patrzyli na siebie nawzajem i zarazem budowali labirynt. To tak, jakbyśmy nie mogli zobaczyć siebie tak po prostu, bez przeszkód, bez barier.

My, ludzie, jeśli nie jesteśmy ślepi, możemy widzieć. A jednak, gdy chodzi o to, aby widzieć drugiego człowieka, prawie nigdy nie mamy przygotowanego spojrzenia zawczasu. Musieliśmy kiedyś zgubić niewinne spojrzenie.

Na początku zawładnęło mną poczucie ogromnego żalu, jako że nie wiedziałem kto mi przysłał ten list. A teraz coraz mniej mnie to interesuje. Myślę, że mógł to być ktokolwiek. To tak, jakby ten list przesłali mi wszyscy ci ludzie, których będzie mi dane poznać w przyszłości. Przesyłają mi go po to, aby mnie ostrzec. Aby przygotować moje spojrzenie. Abym zburzył labirynt przed każdym spotkaniem. To trochę tak, jakbyś ten list przesłał mi ty.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz